środa, 2 kwietnia 2014

Evelline- zaryzykowałam.

 Hej! Na pewno każda z Was słyszała o odżywce Evelline 8w1. Zarzekałam się, że nigdy jej nie użyję, bo naoglądałam się zdjęć na innych blogach jakie negatywne skutki wywoływała. Niestety, skusiłam się.
Po regularnym chodzeniu na basen, moje paznokcie są w opłakanym stanie. Łamią się, rozdwajają, są przebarwione (ale to głównie przez zapomnienie raz czy dwa o bazie pod lakier i bum- mój błąd!), ogólnie wyglądają na słabe i bez życia. Zresztą podobnie jak ja. Także, skusiłam się i zaczynam kurację. Błędem chyba było to, że nie spiłowałam od razu paznokci na zero, tylko zaczęłam malować je odżywką. Wyglądały tak:

Na pazurkach dwie warstwy Evelline. 



Po dwóch tygodniach nic się nie zmieniło, paznokcie urosły ale nic poza tym. Zdecydowałam się, więc na całkowite wyzerowanie. Z ogromnym bólem, no ale :) Czego się nie robi dla pięknych i zdrowych paznokci :) Teraz chodzę z zerówkami i jakoś się przyzwyczaiłam. Nie ciągnie mnie nawet do pomalowania ich jakimś lakierem. Ale to pewnie nie dlatego, że się od uzależniłam, ale dlatego, że mam ogrom pracy na studiach. Informatyka, matematyka, GPS, Instrumentoznawstwo i fizyka zajmują jednak trochę czasu :( 

Od teraz wyglądają tak :) Na zdjęciach jedna warstwa Evelline. 




Jak wrażenie po tej odżywce? Warto czy nie warto? 

Zapraszam: 

3 komentarze:

  1. Warto, warto! Ale masz krzywe paznokcieee :O

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie ta odżywka siała spustoszenie, mam nadzieję, że sprawdzi się u Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  3. ja evelinu na panzokcie uzywam pod lakier i jakos wteyd mi nie straszna ;D:))
    a co do miseczku to myslalam ze mam z AA albo maks B haha ;D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz ♥
Staram się rewanżować za każdy, więc nie pisz ''zapraszam do siebie'' itp., bo i tak Cię odwiedzę :)